2012.06.06// P. Rączka
Tomasz Cichocki pomimo tego, że udało mu się 7 maja po 312 dniach zakończyć na jachcie "Polska Miedź" klasy Delphia 40.3 samotny rejs wokół globu, nie jest do końca zadowolony ze swojego wyczynu. Żeglarza boli bardzo fakt, że musiał zawinąć do portu z powodu awarii. Olsztynianin już ma w planach powtórzenie rejsu, tyle tylko, że chce dokonać tego tak jak planował za pierwszym razem - bez postoju.
- Nie walka ze sztormami, nie wielokrotna utrata przytomności, nie wywrotka i utrata znacznej części żywności, a depresyjna decyzja o skierowaniu jachtu do portu, była najtrudniejszym elementem całego rejsu - przyznał podczas wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie 54-letni żeglarz.
- Na przykład na wysokości Brazylii zabrakło mi... kawy. Korciło mnie by podpłynąć do jakiegoś kontenerowca, wydłubać dziurę i pobrać nieco tej używki. A tak poważnie, to musiałem racjonować posiłki i jadłem co drugi dzień. Zapasy skończyły się cztery dni przed zawinięciem do Brestu. Pozbyłem się w ten sposób nie tylko nadwagi, ale schudłem w sumie 30 kg. Od ukończenia rejsu, po miesiącu, przybyło mi 10 kg, przez co nabrałem siły i... mogę już dalej żeglować - powiedział Cichocki.