2013.11.05// P. Rączka
W amerykańskim stanie Wisconsin doszło do zderzenia dwóch samolotów ze skoczkami spadochronowymi. Na pokładzie samolotu-lidera było trzech skoczków i jeden instruktor, natomiast drugiej maszynie, było pięciu spadochroniarzy. Gdy osoby przygotowywały się do oddania skoku, drugi samolot niespodziewanie wleciał nad lidera, po czym opadł na maszynę, niszcząc ją.
- Powstała kula ognia, a skrzydła oddzieliły się od kadłuba - relacjonuje Mike Robinson, który był na pokładzie.
Skoczkowie opuścili rozpadający się samolot na wysokości około 6 000 metrów. Pilotowi maszyny udało się katapultować. Jeśli chodzi o drugą maszynę spadochroniarze, którzy byli już gotowi do skoku, siła zderzenia wyrzuciła w powietrze, a pozostała trójka musiała szybko przygotować spadochrony i opuścić płonącą maszynę.
- Rozglądaliśmy się i widzieliśmy, że odpadło skrzydło. Paliło się, a obok nas spadało mnóstwo elementów samolotu, którym dopiero co lecieliśmy. Spadaliśmy szybciej, więc martwiliśmy się głównie o to, by jak najszybciej opuścić teren katastrofy - relacjonuje jeden z uczestników katastrofy. Na szczęście wszyscy przeżyli, a drugi pilot zdołał szczęśliwie wylądować.