2010.04.14// I. Rupa
„Nie możemy nic zrobić.” - takie zdanie, od lekarzy usłyszał Dick Hoyt zaraz po narodzinach swojego syna Ricka. Niestety pojawiły się komplikacje przy porodzie, które sprawiły, że chłopak miał uszkodzony mózg. Miał żyć podpięty do aparatury i wegetować jak „warzywko”.
Z czasem Rick zaczął rozumieć otaczający go świat. Dzięki specjalnym urządzeniom, mógł porozumiewać się z otoczeniem, ale to jego ojciec sprawił, że chłopak zaczął się rozwijać. Niesamowitym wyczynem Ricka było dostanie się i skończenie studiów.
Dzięki Dickowi jego syn...
...chociaż na chwilę...
...zapomina o swojej chorobie
Pewnego razu Rick poprosił swojego ojca, by pomógł mu pobiec w charytatywnym biegu. Dick – ojciec chłopca – tak mocno wziął do siebie słowa syna, że zrealizował jego marzenie.
Udało się, ponieważ pan Hoyt biegnąc pchał wózek z synem.
Po skończonym biegu Rick wyznał ojcu, że w czasie biegu poczuł, jakby nie był sparaliżowany. Dla ojca to wystarczyło i postanowili uczynić z wspólnych biegów swoje hobby – założyli Team Hoyt.
Niepokonany, 65 letni mężczyzna, aż 85 razy przebiegł maraton, oczywiście wraz z synem, którego przed sobą na wózku! Nieugięty ojciec, za wszelką cenę stara się, by jego syn był szczęśliwy. Wyobraźmy sobie, że mamy przepłynąć 4 kilometry, potem 42 przebiec i na koniec 180 kilometrów przejechać na rowerze.
Nie da się opisać...
...uczucia, które łączy...
...ojca i syna
W dziedzinie triathlonu Dick Hoyt jest niezastąpiony. Płynął, ciągnąc za sobą 60 kilogramowego syna na pontonie. Biegnąc – pchał wózek z Rickiem, a jechał specjalnie skonstruowanym rowerem. Wszystko po to, by choć przez chwilę jego syn poczuł się dobrze.
Team ojca i syna, wziął udział również w maratonie Bostońskim, w którym zajął doskonałe 5083 miejsce, na ponad 20 000 startujących.
Dróżyna Team Hoyt...
...wytrwale bierze udział...
...w wielu długich maratonach