2009.11.05// S. Kozak
Światowej sławy surferzy nie boją się dzikich fal, a wręcz z niecierpliwością ich wyczekują. W tym roku, kolosy wywołane przez prąd El Nino, pojawiły się u wybrzeży Tasmanii i w ślad za nimi ruszyli odważni.
Ekstremalny surfing....
...na monstrualnych falach...
...wywołanych prądem El Nino
Surferzy wypatrywali zimowego prezentu od El Nino już od pół roku. W końcu ich marzenie się spełniło. El Nino wywołał potężny sztorm na Pacyfiku, a to wywołało tzw. Shipstern Bluff, czyli potężną falę, przetaczająca się przez płyciznę, na południowych wybrzeżach Tasmanii.
Takie warunki atmosferyczne potrwają długo, bo aż do połowy marca 2010. „Monster wave’y” będą tworzyć ekstremalne warunki do surfowania na Hawajach, w Kalifornii i u wybrzeży Europy.
Do tego czasu na pewno wielu amatorów „potworów” zmierzy się z nimi, jednak pierwszymi w tym roku byli James Hick z wyspy Jersey, oraz pochodzący z Australii: Marti Paradis i Karl Atkins.
Przeczytaj także: Surfowanie na Bali »Jak zawsze nie zabrakło tzw. wipe out’ów – czyli śmiertelnie niebezpiecznych upadków. Na szczęście człowiek okiełznał naturę i nikomu nic się nie stało.
Spektakularne wyczyny śmiałków, jak co roku, zostały nominowane do nagród Billabong XXL Global Big Wave Awards, które w kwietniu przyszłego roku, w tym roku zostaną wręczone już po raz dziesiąty. Laureatów czeka 130 tysięcy dolarów i wieczna sława w gronie największych pogromców fal na świecie.
Zobacz także: Jak się pływa na bodyboardzie »