2012.05.13// P. Rączka
Pomimo kolejnej kompromitującej porażki, Bob Sapp ciągle zachowuje dobry humor, ciesząc się, że nie odniósł poważnej kontuzji, która wyeliminowałaby go z kolejnych zakontraktowanych walk w najbliższym czasie.
- Mój narożnik zauważył, że jestem w trudnej sytuacji, że krwawię, dlatego krzyknął do sędziego, żeby zakończył walkę. Walczyłem na serio. Przegrałem, ale nie zdarzyła mi się żadna kontuzja, żaden uszczerbek na zdrowiu. Wszystko jest w jak najlepszym porządku i z tego trzeba się cieszyć - powiedział Amerykanin.
Co ciekawe do pojedynku pomiędzy Pudzianem, a Sapp`em mogło nie dojść, bowiem jak powiedział właściciel federacji KSW, Martin Lewandowski
- Na Słowenii Amerykanin padł bez żadnego ciosu i powiedzieliśmy mu, że nie chcemy w Łodzi żadnych cyrków, że to jest MMA. Mówiliśmy, że jeżeli się na to nie godzi, to możemy zerwać kontrakt. Ostatecznie jednak podszedł do walki na sportowo.
Sam zainteresowany oczywiście musiał obiecać, że utrzyma się na nogach, gdyż jak sam przyznał - walczył za dobrą gaże.
- Na pewno tu wrócę i znów będę walczył. Oczywiście, za mniejsze pieniądze. To my popełniliśmy błąd, nic mi się tak naprawdę nie stało, wszystkie ciosy Pudzianowskiego zablokowałem - dodał Sapp.
Pudzian nie ma wątpliwości, że rywal się go wystraszył i dlatego pojedynek wyglądał tak jak wyglądał.
- Wychodząc do ringu wiedziałem, że pierwsze dwie minuty walki mogą być dla mnie groźne. Spodziewałem się po nim ataku furii na początku walki, ale on widział, jak boksuje na treningu i chyba trochę się przestraszył. Moja "stójka" i moje ręce są teraz zdecydowanie mocniejsze, co zresztą widać po twarzy Sappa. W ostatnim czasie bardzo ciężko pracowałem i krok po kroku się rozwijam. To była moja kolejna walka, teraz poprzeczka idzie w górę i zaczynam trenować dalej, żeby realizować kolejne cele - mówił Mariusz.